środa, 23 marca 2011

Jakby wczoraj.

A w 2009. Wakacje w kraju uważanym za brzydki. Senne, winne, festiwalowe, pijane Mesenich (a właściwie winnice wokół). Choć uciekł ostatni autobus, choć próba dogadania się z Niemcem po angielsku to więcej niż "Lost in transations", choć kusi wiele innych miejsc, to i tak chciałabym tam kiedyś wrócić. 



Tak, koniecznie w tym samym towarzystwie. Przeprowadzka też nadal wchodzi w grę. Willkommen an der Mosel. Was emphelen Sie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz